Wspomnienia z Chotowej Anna Bomba - Pasternak


Idź do treści

Strona 5

W Łękach Dolnych znaleźliśmy schronienie w gospodarstwie Państwa Urjaszów. Była to pięcioosobowa rodzina. Gospodarz, żona, córka i dwóch synów. Pan Urjasz był stolarzem, (wyrabiał koła do wozów, wozy i bryczki) dlatego pomieszczenie służące mu za warsztat odstąpił nam i tu mieliśmy dość dobre warunki. To była jesień 1944r. Pora wykopków ziemniaków. Chodziliśmy do gospodarzy pomagać przy kopaniu, za co dostawaliśmy najczęściej obiad i koszyk ziemniaków na zimę. Nasi gospodarze dali nam kozę abyśmy mogli ją doić, a trzeba wiedzieć, że mleko kozie jest bardzo dobre do kawy. Na podwórzu naszych gospodarzy rozlokowała się kuchnia wojskowa. Paru żołnierzy również się tu zakwaterowało. Jak była kuchnia, musiał też być magazyn spożywczy, to też Niemcy nas przepędzili z warsztatu w którym już zdążyliśmy się urządzić. Przekwaterowali nas do pokoju gospodarzy, tak, że w tym pokoju spało nas 10 osób. Ja z siostrami pomagałyśmy przy pracach w kuchni polowej, za co dostawałyśmy rano czarną kawę i kawałek chleba wojskowego, zaś na koniec tygodnia dostawałyśmy tzw. Ferfligung. Był to chleb, cukier, miód sztuczny i inne artykuły spożywcze. W kuchni tej przygotowywano posiłek dla żołnierzy, którzy byli na froncie. Przewożono go samochodami w dużych termosach, wojsko na froncie co jakiś czas było wymieniane, dużo jednak nie wracało, bo ginęli i byli przywożeni do Łęk ale na cmentarz.

DALEJ...


Strona główna | Strona 1 | Strona 2 | Strona 3 | Strona 4 | Strona 5 | Strona 6 | Strona 7 | Strona 8 | Strona 9 | Strona 10 | Strona 11 | Przypisy | Mapa witryny


Powrót do treści | Wróć do menu głównego